środa, 13 lutego 2013

Rozdział XVIII


Lily przez następne kilka dni wydawała się być najszczęśliwszą osobą świata. Niby nic się takiego nie stało, tylko spotkanie z Dor i Syriuszem, ale dla niej to było bardzo wiele. Najważniejsza była przyjaźń. Nareszcie nastał ten długo wyczekiwany dzień i przyjechali rodzice Lily, niestety – razem z Petuniom. James nie bardzo polubił „mugolskiego prymitywa”. Petunia nie odzywała się do nikogo, a w szczególności nie do siostry. Pierwszy tydzień wakacji uważała za całkiem udany, nawet, jeżeli spędziła go z Potterem, ale z Petunią, drugi tydzień i cała reszta zapowiadały się fatalnie. Lily nie myliła się co do tego. Już pierwszego dnia pobytu Petunii w domu Potterów, przy objedzie, wybuchła kłótnia. Zaczęło się od Petunii - „Nie zjem obiadu z dziwolągiem”, potem James – „Nie nazywaj jej tak”, i Lily – „Odpuść Potter, nie warto z nią dyskutować i potrafię sama się bronić”. Ale jak wiadomo Rogacz nie odpuścił, skończyło się na tym, że James wyciągnął różdżkę, a Petunia uciekła z krzykiem. Potem do kuchni weszli rodzice i James nieźle oberwał, jego mama naprawdę potrafiła wrzeszczeć. Do końca dnia było nawet znośnie. Wieczorem Petunia zrobiła strajk, bo nie chciała spać w jednym pokoju z Lily. Po przedyskutowaniu sprawy wszyscy zrozumieli, że dom Potterów nie jest dobrym miejscem dla Petunii, ale nie mieli czasu temu zaradzić i zostawili to na następny dzień. Skończyło się na tym, że Petunia spała w salonie na kanapie. Lily ucieszyła się, że nie musi dzielić pokoju z siostrą. Poszła do łazienki wziąć prysznic, ale zorientowała się, że ktoś zabrał jej kosmetyczkę. Od razu wiedziała kto to był... Jej siostra. Wmaszerowała do salonu i zaczęła mówić spokojnym tonem.

- Widziałaś gdzieś moją kosmetyczkę?
- Owszem.
- A gdzie ją masz, jeśli można wiedzieć.
- Nie mówiłam, że ją mam.
- Wszyscy wiemy, że masz.
- Może twój ukochany dziwak ją wziął?
- Kto?
- Ten w którym się zakochałaś, ośle.
- Nie wiem o kogo ci chodzi... i oddaj mi kosmetyczkę.
- To widać, nie ukryjesz tego, a kosmetyczka przez przypadek wpadła mi do toalety.
- Gdzie?!

Lily od razu pobiegła do łazienki i zobaczyła swoją śliczną szmaragdową kosmetyczkę... w sedesie. Wyjęła ją i pobiegła po rodziców.

- Widzicie co zrobiła?! Moja kosmetyczka!
- Petunia! Natychmiast do mnie! Masz mi coś do powiedzenia? – krzyknęła pani Evans
- Tak, mam! Mniej więcej tyle, że nie chcę mieszkać w tym domu szaleńców i z wami czy bez, wyprowadzam się z tond. Nie wytrzymam w tym domu wariatów trzech tygodni!
- To jest teraz nie ważne. Widzisz tą kosmetyczkę? Wiesz ile za nią zapłaciłam?
- Bez przesady, jest tylko mokra!

Do pokoju weszła pani Potter ze zdziwioną miną. Popatrzyła na mokrą kosmetyczkę, którą trzymała Lily, wyjęła różdżkę i wypowiedziała szeptem zaklęcie. Kosmetyczka była zupełnie sucha.

- Dziękuję, pani Potter. – Lily uśmiechnęła się widząc minę siostry
- Przepraszam bardzo, moja córka... – zaczęła pani Evans
- Nie masz za co przepraszać moja droga, nic się nie stało.
- Dom wariatów! – wykrzyknęła Petunia i wybiegła z pokoju

Pierwszy raz ktoś użył jakiegoś zaklęcia w jej obecności. Nienawidziła magii, przez to, że jej siostra miała z nią dużo wspólnego, zazdrościła jej.

- Petunia! – wrzasnęła pani Evans i pobiegła za nią

Lily nie chciała już słuchać dalszej kłótni. Wzięła suchą kosmetyczkę i poszła się wykąpać. W drzwiach spotkała zamyślonego Jamesa. Ominęła go i poszła w swoją stronę.

Rozdział XVII


Po obiedzie Lily i James postanowili odpisać na list Syriusza i Dorcas. Kiedy Evans skończyła go pisać przeczytała go na głos.

Kochana Dorcas, Drogi Syriuszu

Dziękujemy za wasz list. Jeśli chodzi o pokątną, to James mówi, że skończyło mu się kieszonkowe, mi szczerze mówiąc też, więc może idźcie sami. Na mecz z chęcią się wybierzemy. Dzięki za zaproszenie! Do zobaczenia na meczu.

Lily i James

PS. Od Rogacza do Łapy. Serio? Tajfuny?

- Brzmi dobrze – podsumowała
- Pójdę pożyczyć sowę od mamy – powiedział James
- Ok, ja idę do pokoju.
- Czekaj! Pamiętasz na co się zgodziłaś?
- Yyyy... nie. – po namyśle odpowiedziała Lily
- Nasza nie-randka czeka!
- Oh... no tak, nie mógłbyś zapomnieć...
- No to Liluś, wyślę sowę i wychodzimy!
- Mówiłam ci, żebyś nie
- mówił na mnie Liluś. – dokończył za nią Potter – Ja też cie kocham Liluś!
- Potter! – krzyknęła Evans, ale Rogacza już w pokoju nie było.

„Dlaczego go tak traktuje? Przecież go kocham.”- pomyślała Lily – „Nie potrafie się do tego przyznać przed sobą, a tym bardziej przed nim.”
Do salonu wkroczył James, z sową na ramieniu i płaszczem Evans. Podał go jej, a kiedy byli już gotowi wyszli z domu. Wypuścili sowę z nakazem lecenia do Dorcas i James prowadził do parku. Po kilku minutach wolnego spaceru dotarli na miejsce. Słońce grzało, ptaki śpiewały. Dookoła nich spacerowały zakochane pary, starsze panie z pupilkami i dzieci karmiące kaczki w pobliskich stawach.
 James podjął próbę chwycenia Lily za rękę, ale ona oczywiście się nie zgodziła. Chociaż coś podskoczyło w jej brzuchu jak poczuła jego dotyk na swojej dłoni. Znowu potraktowała go oschle. Potter poprowadził Lily w stronę najbardziej zielonej stronie parku. Nagle zatrzymał się.

- Zamknij oczy. – powiedział z uśmiechem
- Potter co ty kombinujesz? – zapytała zdziwiona
- Niespodzianka! Zamknij oczy.

Lily posłusznie zamknęła oczy. „Co mi szkodzi?” – pomyślała. Tym razem James chwycił ją za rękę i prowadził. Po kilkunastu krokach zatrzymał się.

- Możesz otworzyć oczy! – oznajmił
- NIESPODZIANKA! – usłyszała Lily i poczuła jak ktoś wiesza się jej na szyje
- Cześć Rogacz! – usłyszała gdzieś koło siebie znajomy głos.
- Jak tam wakacje z Dorcas? – To James się z kimś witał
- Lily! Pobudka! – Meadowes zwolniła uścisk i potrząsnęła ją
- Dorcas! – oprzytomniała Evans i tym razem to ona rzuciła się by przytulić przyjaciółkę.
- Dzięki za list! – dodała z uśmiechem machając Lily przed nosem jakąś kartką
- No tak – przed chwilą go dostaliście! – zaśmiała się Evans
- James, chodź tu! Mam coś dla ciebie! –Dorcas zawołała
- Tak? – zapytał się James
- Znicz do ćwiczeń. Ojciec mi go dał, myśli, że moją przyszłością jest Quidditch. Wiem, że jesteś ścigającym, ale pomyślałam, że jak ja go nie wykożystam, to może tobie się spodoba.
- Jasne! Dzięki Dor! – opowiedział z uśmiechem i przyjął podarunek.

Ojciec Dorcas grał w tajfunach od kilku lat, więc często dostawali darmowe bilety lub gadżety. Do quidditcha głównie ciągnęło Jamesa i Syriusza, dziewczyny niezbyt to lubiły, ale i tak na każdym meczy kibicowali gryfonom i darły się jak szalone.

James i Lily dołączyli do pikniku rozłożonego już przez Syriusza i Dorcas. Rozmawiali o wielu rzeczach, od kaczek w stawie po sfinksy. Rozmowa w pewnym momencie zeszła na temat sum.

- Jak myślicie ile sum będziecie mieli? – zapytała Dorcas
- Nie wiem, ale mam nadzieje, że nie mniej niż siedem. – odpowiedziała Lily
- Ja zawaliłem historie magii, wróżbiarstwo i zielarstwo, resztę zdam, co daje sześć sum-ów. – powiedział Syriusz
- Pięć, bo zawaliłeś jeszcze eliksiry! – poprawił go James
- Bez przesady, myślę, że aż tak źle nie było! – bronił się Łapa - To lepiej ty się pochwal swoimi, Rogaczu!
- Ja będę miał co najmniej siedem dla twojej wiadomości!
- Szczerze wątpie...
- Zakład?
- Niech będzie... o co?
- Czekaj, pomyślę. – i oparł się o pień drzewa, jednak nie na długo – Jeśli będziesz miał mniej niż siedem, to będziesz robił mi notatki z historii magii przez połowę semestru
- Ok, ale jeśli ja wygram, to ty będziesz robił notatki mi!
- O co wy się zakładacie? O notatki?! Ja nie muszę się zakładać... Przed testami daję Lilce czekoladową żabę, ładnie się uśmiecham i robię słodkie oczka, a potem... – zaczęła Dor
- Nie rozpędzaj się moja droga, nie w tym roku... w tym roku będziesz sobie robiła notatki SAMA! Nie licz na moje. – przerwała jej Lily
- Dziewczyny mają rację. O notatki nie warto się zakładać – oznajmił Syriusz
- Yhym... no to o galeona!
- Wiesz, że nie mam kasy!
- Ja też... Mam! Jeśli wygram to na bal wiosenny pójdziesz ze ślizgonką!
- Nie, ja idę z Dorcas!
- NA CO?! - Obie dziewczyny paraliżowały ich wzrokiem
- Jest bal wiosenny, a my nic nie wiemy?! – zaczęła Dor
- A czy to jest ważne? – odpowiedział Syriusz i chciał wrócić do rozmowy o zakładzie, ale najwyraźniej nie było mu to dane
- To nie jest ważne?! Oczywiście, że jest. Nigdy takich bali nie było! Co im teraz strzeliło do łbów? Ja nie idę na żadne przyjęcie! – spanikowała Meadows
- Ja też nie! – dodała Lily
- Nikt wam nie każe, o co robicie aferę?! – zapytał Syriusz
- O co?! O bal oczywiście!
- Pragnę jeszcze dodać, że za organizację balu odpowiedzialni są prefekci, ty i Remus będziecie mieli dużo pracy! – oświadczył Syriusz z uśmiechem
- No nie!
- Ale nie martw się, sumy masz już za sobą, a następne testy dopiero za rok!
- Jeśli już jesteśmy na temacie SUM, to jak myślicie, ile dostanie Smark? – zapytał się James
- Dziewięć oczywiście! Masz co do tego jakieś wątpliwości? Dziewięć tak, jak nasza kochana Lilka! – odpowiedział Syriusz
- Lilka, proszę powiedz, że chodź jeden przedmiot zawaliłaś, nie przeżyje jak dostaniesz dziewięć sumów! – powiedziała błagalnym tonem Dorcas

Tak rozmawiali jeszcze długo, do wieczora. W końcu uznali, że pora się zbierać. Pożegnali się (dziewczynom zajęło to co najmniej pięć razy dłużej) i rozeszli się, Dorcas i Syriusz poszli na mugolski pociąg, a James i Lily do domu Potter’ów.

Rozdział XVI


Następnego ranka ani James, ani Lily nie byli w humorze. Syriusz dostał zaproszenie od Dorcas i do niej wyjechał na kilka dni. Evans była za tym, żeby Dor wpadła do Pottera, mogłyby porozmawiać, ale Syriusz nie chciał robić już problemu pani Potter, i tak miała w domu już trójkę dzieci.

Lily nie wiedziała co ma zrobić, czuła, że powinna wrócić do domu, żeby Severus nie był już taki zawiedziony. Mogłaby z nim porozmawiać. Może by jej się udało go namówić, żeby zerwał przyjaźń z Ślizgonami, ale musiała siedzieć u Potterów. Cały miesiąc. James już oto zadbał, żeby nasze mamy się zgrały. Lily mogłaby się założyć, że sam napisał list do jej matki z zaproszeniem na wakacje.

Potter kochał Lily. Severus także. Lily natomiast nie kochała żadnego z nich. Miała mętlik w głowie. Tak naprawdę nie wiedziała nawet, jacy oni są. Musiała sobie wszystko poukładać. Ułożyła sobie w głowie listę ich zalet i wad:

James Potter:

Wady:
Popisuje się.
Dokucza Sewerusowi.
Opiekuje się mną. (Wczoraj)

Zalety:
Zależy mu na mnie. (nawet trochę za bardzo)


Severus Snape:

Wady:
Zadaje się z niewłaściwymi osobami.
Źle mnie traktuje przy ślizgonach.

Zalety:
Zależy mu na mnie. (Boi się o mnie)

Napisała to na kartce i przeczytała kilka razy. Severus był jaki był i nie chciał się zmienić. James za to – nie był zły, był zarozumiały, arogancki i dokuczał innym, ale musiała zauważyć, że Severus w towarzystwie ślizgonów był taki sam. A Potter ostatnio wydoroślał... ale to nie zmieniało faktu, że Lily nadal uważała go za popisującego się klauna. Wzięła czerwony marker i skreśliła połowę kartki z imieniem „Severus Snape”. Wiedziała, że chłopak przez nią cierpi, ale nie mogła się załamać. Musiała być silna. Nie chce się zmienić – jego wybór. Zastanawiała się nad drugą połową kartki. Nad Jamesem. Kochał ją, wczoraj nawet zrobił jej romantyczną kolację, a ona po prostu to zignorowała. Potter się starał i to nawet bardzo. Nie było dnia bez „Evans, umówisz się ze mną?”. Teraz już nie, bo była przez cały czas w jego domu. To mu wystarczyło.

Lily nie zdawała sobie sprawy jak bardzo James uwielbiał na nią patrzeć, rozmawiać z nią, rozśmieszać. Uwielbiał jej charakter, rude włosy i zielone oczy. Złościł się bardziej niż ona, jak ktoś źle ją nazwał. Zrobiłby dla niej wszystko. Kochał ją. Dopisała to do jego zalet, krótkie - „Kocha mnie”, czerwonym markerem. Przypomniała sobie jedną z jej rozmów z Dor. „No wiesz, Snape nazwał cię... wiesz jak, i to przy wszystkich, ale Potter nie zrobił ci praktycznie nic, dał popalić Sewerusowi, ale tobie nic nie zrobił. To ty wyjechałaś na niego z zarozumiałością i wszystkimi innymi rzeczami.” –powiedziała wtedy jej przyjaciółka. To ona go źle traktowała, a on niezrażony nadal ją kochał. Ale potem przypomniała sobie słowa Severusa. „Kocham cię Lily, tak jak ten idiota nigdy cię nie pokocha. Nie jestem taki sam jak on, jestem inny, tylko ja potrafię cię zrozumieć. Tylko ja potrafię cię na prawdę pokochać.” Czuła, że Snape naprawdę potrafi ją zrozumieć, uwielbiała z nim rozmawiać... Ale był jaki był, i nie chciał się zmienić. Za późno, już go skreśliła. Popatrzyła na kartkę.

Nagle poczuła ukłucie w sercu. Potter... pomyślała. James... Pomyślała o nim i jego obraz pojawił się w jej głowie. Był przystojny, zwinny i inteligentny. Chciał się nią zaopiekować, kochał ją. Miał wady, nie zaprzeczy, ale jego zalety były 10 razy większe. Potter... powtórzyła. Nie wiedziała jeszcze co o nim sądzić, a raczej o swoich uczuciach do niego. Ktoś zapukał.

- Proszę. – powiedziała Lily, zza drzwi wyłoniła się postać Jamesa. Od kiedy on puka do drzwi? Zawsze wchodził bez – pomyślała Lily.
- Wstałaś już? Obudziłem cię?
- Nie... już wstałam. Wejdź.

James zobaczył Lily siedzącą przy biurku. Evans szybko schowała kartkę do najbliższej szuflady.

- Mama zrobiła śniadanie, jak będziesz chciała to czeka w kuchni... – po chwili dodał - ale mogę ci przynieść tutaj jakby coś.
- Nie dzięki, już schodzę. – odpowiedziała i podniosła się z krzesła. Kiedy weszła do kuchni przy stole jedli już rodzice Jamesa.
- Dzień dobry! – przywitała się Lily
- Jak się spało? – zapytała pani Potter
- Bardzo dobrze – skłamała
- Tosta?
- Tak poproszę. – odpowiedziała Lily i nałożyła sobie tost na talerz

Do końca śniadania nie odezwała się ani słowem. Zjadła i poszła do swojego pokoju. Była u Potterów tylko dwa dni, ale dla niej te dwa dni wyły jak miesiąc.

***

Następnego dnia Lily postanowiła nie przejmować się przeszłością. Wstała z łóżka z zastrzykiem dobrego humory. Nie mogła dłużej zadręczać się problemami Severusa, nawet, jeśli były też częściowo jej problemami. Za cztery dni do Potterów przyjadą jej rodzice. Nie mogła się już ich doczekać. Nie widziała ich już od dawna. Cały rok szkolny, bo nie przyjechała na ferie do rodziny z powodu ich wyjazdu do ciotki. Miała im tyle do powiedzenia. Dawno z nikim nie rozmawiała tak po prostu. Nie miała się komu wygadać. Lily postanowiła nie użalać się nad sobą i zeszła do kuchni. Nikogo tam jeszcze nie było. Ojciec Jamesa musiał być już w pracy, bo światła były pozapalane. Nie chciała grzebać w cudzej lodówce i po szafkach w poszukiwaniu jedzenia. Postanowiła wrócić do pokoju, ale jak tylko się obróciła zobaczyła, że w drzwiach ktoś stoi i się na nią bezczelnie gapi. To był James.

- Cześć Potter. – przywitała się z fikuśnym uśmiechem dziewczyna

James wyraźnie uradowany tym, że Lily nareszcie jest szczęśliwa także się uśmiechnął. Normalna dziewczyna byłaby załamana jeszcze przez conajmniej tydzień, ale nie Lily Evans- pomyślał.

- Cześć piękna! Pomyślałem, że zabiorę cię dzisiaj do parku i...
- Nie mówiłam ci już kiedyś co sądzę o randkach z tobą?
- To może nie być randka!
- Jak tak, to ok.
- Może to nie będzie randka, ale kiedyś i tak się zgodzisz na...
- Potter? Słyszałeś coś?
- Nie...

Nadstawili uszy. Po chwili usłyszeli skrobanie.

- Co to?
- To sowa!

Za oknem, na parapecie siedziała sowa. James otworzył okno i odwiązał od jej nóżki list. Otworzył kopertę i przeczytał na głos.

Lily Evans & James Potter

Kochani!
Syriusz dotarł na miejsce cały i zdrowy. Jesteśmy moim domu i świetnie się bawimy! Mamy nadzieję, że wy też. Co wy na to, żeby odwiedzić pokątną? Nie wiem, czy to wypali, ale w pierwszym tygodniu wakacji na pewno będzie mało osób. Mam bilety na mecz Quidditcha. Grają „Tajfuny”. Moja i Syriusz ulubiona drużyna! (Czysz to nie romantyczne?) Dajcie znać czy też chcecie iść, bo mam jeszcze 3 wolne bilety (jeden zostanie dla mojego taty).
Całuski.
Dorcas
(oraz Syriusz wiszący mi nad głową)

- Tajfuny? – zapytał zdziwiony James
- Osobiście nie przepadam, ale jak będzie tam Dor...
- Nie... chodzi o to, że Syriusz nigdy nie lubił tajfunów
- No cóż, jeśli coś podoba się twojej dziewczynie, podoba się także tobie, odwieczna prawda... – zaśmiała się Lily
- Skąd osoba, która nie miała chłopaka może o tym wiedzieć?
- Tak myślisz?
- Liluś, chodzę za tobą krok w krok od pięciu lat. Zauważyłbym gdybyś miała chłopaka.
- Nie wypowiadaj się, TY nie masz dziewczyny...
- Ależ mam!
- Która byłaby na tyle głupia, żeby być twoją dziewczyną?
- Pomyślmy – udał, że się zastanawia – Ty!
- JA nie jestem twoją dziewczynom, nie jestem, nie byłam i nigdy nie będę!
- Mówisz to od pięciu lat... – powiedział ze spokojem – Jeszcze zmienisz zdanie – dodał z uśmiechem i pocałował ją delikatnie w policzek zanim zdążyła zareagować, następnie zerwał się do ucieczki. Wiedział, że będzie bolało.
- JAMESIE POTTERZE, MASZ W ŁEB!

Chwyciła najbliższą jej rzecz, którą okazała się drewniana łyżka i zaczęła biec za Potterem w międzyczasie okładając go łyżką. James wybiegł na dwór, Lily za nim. Ścigali się tak po ogrodzie, między krzakami, drzewkami i grządkami. Evans po kilkunastu minutach była już tak zmachana, że odpuściła sobie ganianie za Jamesem. Rozłożyła się na trawie. Po chwili obok niej.

- Potter, gdybym miała jeszcze chociaż trochę siły to bym cię tak zdzieliła, że byś się nie pozbierał.
- Ja też cię kocham Evans. – odpowiedział z uśmiechem.

Lily spojrzała na niego. Tej jego rozbrajający uśmiech, poczochrane wiecznie włosy i brązowe oczy, pełne szczęścia. Ale ruda nie zakochała się w jego włosach, czy oczach. Zakochała się w jego charakterze. Tak... Evans poczuła, że była głupia zastanawiając się rano co do niego czuje, głupia, że nie znała swoich uczuć. Kochała go. Całym sercem, całą sobą.

- Poczekaj, jeszcze się zemszczę! – odgryzła się, nie chciała okazywać swoich uczuć

James wybuchł śmiechem, Lily też. Byli bardzo szczęśliwi. Leżeli na trawie, a ogrzewani przez letnie słońce. Śmiali się, rozmawiali, opowiadali dowcipy i znowu śmiali. To były najwspanialsze wakacje w życiu obojga, a Lily zapomniała o istnieniu osoby, o imieniu Severus Snape.

Rozdział XV


Tymczasem James i Syriusz przygotowywali w kuchni niespodziankę dla Lily. Łapa wycinał jakieś skrzydła, a Rogacz łapał w ogrodzie elfy i świetliki. Nazbierali już płatków róż i wstawili do kuchni stolik dla dwojga z pokoju rodziców Jamesa. Wszędzie rozstawili świece i zaczarowali je tak, aby unosiły się w powietrzu. Zostało im jeszcze trochę czasu do zejścia Lily na kolację, ale mieli jeszcze dużo do zrobienia. James wrócił do kuchni słoikami (z podziurawionymi wieczkami), w których były zamknięte jego zdobycze.

- Zastanawiałeś się w ogóle co jej podasz? – zapytał Syriusz
- Myślałem o pierożkach w kształcie serca z truskawkami w środku i takie gluty z bitej śmietany zrobić dookoła jak w mugolskich restauracjach – co ty na to? – odpowiedział zadowolony z siebie James
- Dobry pomysł, ale będziesz umiał to zrobić?
- Znajdzie się przepis w jakiejś książce kucharskiej, mama ma ich tyle...
- No, to jak chcesz się wyrobić to radzę ci sie streszczać.
- To może tak by ją czymś zająć, żeby za wcześniej nie schodziła?
- Pisze wypracowanie dla Binss'a, to jej trochę zajmie.
- Masz rację. Jak tam twoje przebranie?
- Skrzydła już są. Prześcieradło też... a nie, to jest obrus, no nieważne. Przebranie gotowe. – odpowiedział Black i uniósł efekt swojej pracy
- No to zabierajmy się za pierożki! – powiedział James i wspiął się na jakiś stołek w poszukiwaniu przepisu na najwyższych półkach

***

Lily leżała w swoim łóżku i rozmyślała. Do jej pokoju ktoś zapukał.

- James, nie teraz piszę wypracowanie... – od razu powiedziała ruda

Ale to nie Rogacz pukał, drzwi uchyliły się i do pokoju weszła pani Potter.

- Oh! Przepraszam, myślałam, że to James... Proszę wejść pani Potter!
- Nic się nie stało, nie dziwie się, że pomyślałaś, że to on, założę się, że był tu dzisiaj przynajmniej pięć razy! Przyniosłam ci pościel... Wiesz może, co chłopacy robią w kuchni? Nie chcą mnie wpuścić i kazali mi i mojemu mężowi zjeść kolacje w restauracji, zgodziliśmy się, bo dawno nie jedliśmy poza domem, ale boje się jak będzie wyglądała kuchnia po naszym powrocie. James podobno zrobi kolacje dla was, ale jakby coś to możesz sobie zamówić pizze, czy jak to tam mugole mówią – powiedziała pani Potter wręczając Lily pościel.
- Dobrze... – powiedziała niepewnie Evans, zastanawiając się, co tym razem wymyślił Potter
- No to do zobaczenia! – pożegnała się pani Potter i zostawiła Lily samą w pokoju.
- No nie, sama w domu z huncwotami, to będzie piekło – powiedziała sama do siebie ruda
- Wychodzimy! Tylko nie rozrabiajcie! I dajcie tej dziewczynie spokój! – usłyszała głos
- Tak, to będzie piekło – podsumowała

***

Minęło kilkanaście minut, Lily popatrzyła na zegarek. No tak, nie działał, zapomniała. Zrobiła się głodna, więc postanowiła iść na kolację, zobaczymy, co zrobił Potter – pomyślała. Wyszła z pokoju, minęła salon i weszła do kuchni. Zamarła. Na środku pomieszczenia stał okrągły stolik zakryty czerwonym obrusem. Dookoła unosiły się różowe świece oraz elfy śpiewające cicho jakąś romantyczną piosenkę. James ruszył z miejsca i postawił na stół dwa talerze z pierożkami. Dookoła stolika zaczął krążyć Syriusz w podskokach w przebraniu amorka, rozsypując wszędzie płatki róż. Co wyglądało po prostu śmiesznie. Lily parsknęła śmiechem.

- Myślałem, że nigdy nie zgłodniejesz – powiedział Łapa
- Cicho bądź. – skarcił go Rogacz – Zapraszam do stołu! – powiedział i odsunął jej krzesło

Lily nadal nie mogła się otrząsnąć ze śmiechu. Gapiła się na Syriusza w obrusie i ze skrzydełkami.

- Łapa pierwsze dobre wrażenia zrobione, bierz i wynocha – powiedział James zatrzymując go i wręczając jego porcje pierogów

Ten wybiegł w podskokach z kuchni, rzucając Jamesowi prosto w twarz garść płatków róży.

-Dobra Potter, co to ma znaczyć? – zapytała Lily nadal stojąc przy drzwiach
- Romantyczna kolacja we dwojga z najprzystojniejszym, najinteligentniejszym, najmądrzejszym, najsilniejszym, najskromniejszym i na...
- Skończ Potter. – przerwała mu ruda
- Oh Liluś, bądź chociaż trochę romantyczna – powiedział Rogacz z wyrzutem
- Nie mów do mnie Liluś, wkurzasz. Dobra, dawaj moją porcje, bo głodna jestem i z tond wychodzę. Jak nie to twoja mama pozwoliła zamówić mi pizze, więc...
- Gardzisz pierogami z truskawkami?
- Tak, jeśli są zrobione przez ciebie.
- Przykro mi, księżniczko, ale nic innego nie ma. – oznajmił niecierpliwie James
- Pech... Gdzie masz telefon?
- ...
- Oh, nie bądź dziecinny Potter.
- To zjedz ze mną kolację!
- Nie, dzięki, nie jestem głodna. – powiedziała z sarkazmem Lily i wyszła z kuchni

Weszła do salonu i usiadła na fotelu. Co on sobie wyobrażał?! – pomyślała.
„Lily?” – usłyszała w głowie głos
„Severus?”
„Cześć, nie ma cię w domu, więc wiesz... gdzie jesteś?”
„Nie powinno cię to interesować”
„Nadal jesteś obrażona o tamto? Ile razy mam cię jeszcze przepraszać?”
„Nazwałeś mnie szlamom Severusie, a potem mówiłeś... sam wiesz co”
„Przepraszam byłem głupi.”
„Nadal się z nimi zadajesz?”
„Tak”
„I nie przestaniesz?”
„Nie”
„Więc nie licz na moją przyjaźń”
„Gdzie jesteś?”
„Nic ci do tego, mówiłam”
„Lily, proszę, boję się o ciebie. Chce wiedzieć tylko gdzie jesteś i czy nic ci się nie stało, bo nie ma cię w domu, nic więcej.”
„Pierwszy miesiąc wakacji spędzam u Pottera.” – Lily wiedziała, że tym stwierdzeniem sprawiła Severusowi wielki ból
„Kochasz go?”
„Nie, nie tego zapatrzonego w siebie lalusia. Ciągle tylko się popisuje, chce wszystkim coś udowodnić.”
„Ja taki nie jestem”
„Ale ty zadajesz się z niewłaściwymi osobami, jesteś taki sam, tylko ja stanowię wyjątek, a innych mugolaków traktujesz jak śmiecie”
„Widzisz, sama przyznałaś mi rację! Ty jesteś wyjątkiem!”
„Oh, przestać Severusie, ja się od nich niczym nie różnię”
„Kocham cię Lily, tak jak ten idiota nigdy cię nie pokocha. Nie jestem taki sam jak on, jestem inny, tylko ja potrafię cię zrozumieć. Tylko ja potrafię cię na prawdę pokochać.”
„Nie mów tak Severusie, proszę”
„Dlaczego nie możesz pokochać mnie? Jestem gorszy? Jestem niepotrzebnym Smarkiem, którego należy cisnąć jakimś silnym zaklęciem, żeby zmieść go z powierzchni ziemi? Może powinienem oszczędzić wam wszystkim problemu i sam się zabić? Jestem niepotrzebny, w każdym stopniu gorszy od Pottera...”
„Proszę nie mów tak, proszę”

Lily wiedziała, że Severus jest załamany. Boi się o nią. Myśli, że jest niepotrzebny. Nie umie żyć bez niej. A teraz jeszcze doszedł Potter. Myśli, że Evans go kocha. Myśli, że jest gorszy od Pottera. Lily skuliła się na fotelu, przyciągnęła do siebie nogi, głowę schowała. Po jej policzku spłynęła łza. Jedna... druga... i następna... „Nie mów tak, Severusie” – powtarzała. Była równie załamana, co on. To przez nią Severus był w takim stanie.

- Co on ci zrobił? – zapytał James, Lily nie zauważyła, kiedy wszedł
- Co ja zrobiłam jemu?
- Nic, na co by nie zasłużył. – odpowiedział Potter i spojrzał w jej zielone, mokre od łez oczy. – Nie płacz, proszę.

James nie wiedział, co robić. Wziął Lily na ręce i zaniósł do jej pokoju, do łóżka. Okrył kołdrą, podłożył pod głowę poduszkę.

- Przepraszam cię James – wyszeptała
- Za co? – zapytał zdziwiony
- Za wszystko, bardzo się starałeś, a ja nawet nie...
- Chodzi ci o kolację? Nic się nie stało Liluś...
- Przepraszam... – powiedziała cicho i zasnęła

Nigdy nie widział jej w takim stanie, zawsze była tą odporną na wszystko, wesołą Evans. Teraz leży bezbronna, zapłakana. James chciał się zemścić na tym, kto ją do takiego stanu doprowadził. Kogo? Severusa Snape’a – oczywiście. Nie wiedział jednak, że ten, sam jest w podobnym stanie, co ona. Siedzi skulony w jakimś kącie i słucha kolejnej kłótni jego rodziców, ale nie obchodzi go to, co robią inni. Obchodzi go tylko Lily.

Rozdział XIV


Lily obudziła się w bardzo niewygodnym łóżku w skrzydle szpitalnym. Otworzyła powoli oczy, nad nią stał Łapa i wpatrywał się.

- Rogacz, obudziła się – powiedział cicho
- Nareszcie! – z sąsiedniego łóżka wstał James, podszedł do niej i chwycił ją za rękę – Cześć Evans!
- Miało nie być żadnego kontaktu fizycznego Potter – powiedziała wyciągając rękę z uścisku. Ile spałam? – zapytała
- Nawet nie jeden dzień. Jest południe. I jest jeszcze jedna rzecz która cię nie ucieszy, a mnie wręcz bardzo.
- Co znowu, jeszcze jedno przyjęcie?
- Nie, odjechał nam Express Hogwart.
- Ale nie można zostawać w szkole na wakacje?
- No nie, ale jedynym środkiem transportu, który nam został jest proszek Fiuu, a twój dom nie jest podłączony do sieci, tak więc jedziesz do mnie!
- Żartujesz Potter?
- Czy ja kiedykolwiek żartowałem? – zapytał z uśmiechem James
- No wiesz, trochę tego było – odpowiedział Syriusz
- To było pytanie czysto retoryczne, Łapo.
- Mieliście mnie zawołać, jak się obudzi! – do Sali wparadowała pani Pomfrey i podeszła do łóżka Lily – Jak się czujesz?
- Dobrze, nic mi nie jest.
- Możemy już iść? – zapytał James
- Jeżeli panna Evans czuje się na siłach to tak, już długo poleżała

Lily wstała, była jeszcze w rzeczach z poprzedniego dnia.
- Dziękuję! – powiedziała szybko i wyszła, a za nią dwójka huncwotów.
Weszła do swojego pokoju w dormitorium, przebrała się, dopakowała i z walizką zeszła do pokoju wspólnego.
- A wy gdzie macie bagaże? – zapytała widząc Jamesa rozłożonego na fotelu bez żadnych bagaży.
- Nasze są już na miejscu, czekaliśmy tylko na ciebie złotko.
- Nie mów do mnie złotko, Potter.

Razem poszli do gabinetu McGonagall i po krótkiej instrukcji korzystania z proszku Fiuu, po kolei wchodzili do kominka krzycząc adres Jamesa. Pierwsza była Lily. Pojawiła się w kominku jakiegoś dużego domu, w salonie. Przed nią stała jakaś kobieta.

- To ty jesteś Lily? Dorea Potter, matka Jamesa.
- Lily Evans. – przedstawiła się ruda
Za nimi rozległ się dziwny huk i z kominka wyszedł Syriusz
- Dzień dobry pani Potter
- Witaj Syriuszu – powiedziała i przytuliła chłopca do siebie, musiał tu spędzać każde wakacje.
Za nimi już rozległ się następny huk.
- Cześć mamo! – powiedział Rogacz i pocałował kobietę w policzek
- Upiekłam dla was babeczki czekoladowe! – Zawołała i już wpychała tacę z jedzeniem w ręce syna.
- Dzięki!
- Jemes, będziesz w pokoju z Syriuszem, a Lily zajmie pokój gościnny, tuż obok was, więc nie macie hałasować. Zrozumiano?
- Tak jest! – odpowiedzieli Syriusz i James i zasalutowali, po czym wybuchneli śmiechem
- Lily, twoi rodzice przyjadą tu za tydzień, zostaniecie przez pierwszy miesiąc wakacji u nas! – powiedziała pani Potter i ruszyła robić galaretkę.
- Mamo, co to jest? – zapytał się James patrząc na dziwny karton na środku salonu
- Telewizor, jakiś wynalazek mugoli, mieliśmy go zamontować, ale nie działa.
- Myślę, że mogę pomóc, mamy telewizor w domu. – powiedziała śmiało Lily
- Och byłoby wspaniale, ale teraz nie teraz, może po obiedzie.

 Do obiadu chłopacy grali w eksplodującego durnia, a Evans poszła do pokoju czytać książkę. Byle jak najdalej Pottera – pomyślała. Zauważyła, że zaczęła się do niego przekonywać. Przedtem był zarozumiałym, popisującym się i znęcającym się nad innymi błaznem, a teraz jest Potter... po prostu Potter. Nie kochała go, co to, to nie, ale zaczynała go lubić. Coś było nie tak. James jakby wydoroślał. Co się z nią stało?! Ona myślała o Jamesie, jeszcze nigdy tego nie robiła. Za to on robił to codziennie. Nie tylko myślał, ale też mówił. Nie było dnia bez „Evans, umówisz się ze mną?”. Rozmyślanie przerwał jej nie kto inny, jak właśnie Potter.

- Puka się! – uświadomiła go Lily, kiedy wparadował do jej pokoju
- Zapraszam na obiad! – zignorował to Rogacz

***

Po zjedzeniu obiadu Evans pomogła pani Potter uruchomić telewizor, nie udało się ponieważ Potterowie nie mieli anteny. Do domu wrócił ojciec Jamesa. Przedstawili go Lily i rozeszli się do pokoi. Syriusz z Jamesem zamiast do swojego poszedł prosto do pokoju Lily. Rogacz otworzył usta, żeby coś powiedzieć.

- Zamknij się Potter – przywitała go Evans
- Teoretycznie, jeżeli jesteś w moim domu...
- Z chęcią się wyprowadzę.
- Liluś, myślę, że wspólny obiad to już była randka.
- Pozwól, że wyprowadzę cię z błędu, nie Potter, nie była to randka.
- No nie wiem Rogacz... Evans chyba ma rację. – do rozmowy włączył się Syriusz
- Możliwe, ale to da się jeszcze naprawić.
- Potter, w przeciwieństwie do ciebie mam zamiar odrobić wszystko co nam zadali na wakacje, a tak się zdaje, że właśnie piszę wypracowanie dla Binsa, tak więc mówię uprzejmie – wynocha! – powiedziała Lily sięgając po pusty pergamin
- Wiesz co Evans, masz rację powinienem zacząć szykować mój plan, żeby jakoś o dwudziestej był już skończony. Chodź Łapa, pomożesz mi.

I tak wyszli z pokoju pozostawiając Lily z pergaminem, oczywiście ona od razu go odłożyła, nie miała zamiaru pisać żadnego wypracowania w pierwszym tygodniu wakacji. Popatrzyła za okno, wszystko było pokryte promieniami słońca. Na ogrodzie pani Potter naprawiała jakieś płotki, ptaki śpiewały, motyle latały i wszystko było na swoim miejscu. Evans poczuła w sercu dziwne uczucie spokoju. Usiadła na łóżku i rozmyślała.

Rozdział XIII


- To już ostatni utwór, panie proszą panów – oznajmił DJ, Dorcas wystrzeliła w stronę Syriusza i ruszyli podbijać parkiet.
- Liluś, masz zamiar tak siedzieć, czy poprosisz mnie do tańca?
- Cicho bądź Potter...
- Rozumiem, że jestem dla ciebie za dobrym tancerzem i chcesz odpocząć, ale to ostatni taniec i...
- Przymknij się James, proszę.
- James? Od kiedy nie „Potter”?

Lecz kiedy tylko to powiedział zrozumiał, że Lily nawet na niego nie patrzy, obserwuje Snape’a, który wychodzi, a raczej jest wleczony do wyjścia przez Malfoy'a i młodego Blacka. Evans od razu wstała i zaczęła iść za ślizgonami, a Potter za nią.

- Co ty sobie myślisz zakochując się w tej szlamie?
- Nie wtrącaj się!
- Ty naprawdę ją kochasz?
- Nic wam do tego!
- Myślałem, że jesteś częścią NAS, służysz Czarnemu panu, a ty uganiasz się za szlamami!
- Nie mów o tym na korytarzu, zgłupiałeś!

- Severusie musisz...
- Wiem, ale przykro mi, nie mogę
- Skoro nie możesz przestać kochać szlamy, to nie możesz być jednym z nas. Masz ostatnią szansę – MY czy ONA?

Lily chciała oznajmić o swojej obecności mocnym urokiem w stronę Malfoy'a, ale James powstrzymał ją i wciągnął za filar, chciał usłyszeć dalszą część kłótni.

- Wiecie przecież, że jestem z wami.
- Czy coś czujesz do tej szlamy?
- Nie... A raczej tak, wstręt i obrzydzenie – na te słowa Black i Malfoy wyszczerzyli zęby

Tego Lily nie wytrzymała, wyszła z ukrycia.

- WSTRĘT?! OBRZYDZENIE?! – wrzasnęła i wyciągnęła różdżkę w stronę Snapa
Wszyscy zrobili podobnie, celowali już w siebie na wzajem.
- Zawołaj Bellę i Narcyzę. – rzucił Malfoy w stronę Snape’a – będzie wesoło
Snape na chwile zamknął oczy.
- Co on... – zdziwił się James
- Legilimencja – odpowiedziała szybko Lily
- Widzisz do czego doprowadziłeś Severusie? Ruda zna już WSZYSTKIE twoje sekrety? Wie KIM jesteś?
- Nie, i lepiej dla nas żeby nie wiedziała, bo pójdzie z tym prosto do McGonagall – odpowiedział Snape z groźną miną
- Co znowu Malfoy?! – z końca korytarza nadchodziły siostry Black
- Oh, Szlama! – zawołała z zachwytem Bellatrix
- Nie nazywaj jej tak! – wysapał wściekły Rogacz
- Co z tobą, Potter? – wysyczał Malfoy – W zastawieniu pięciu na jednego nie jesteś już taki śmiały?
- Nie jest sam! – warknęła Lily
- Szlamy się nie liczą! – odpowiedziała Bella, za co oberwała od Jamesa
- Drętwota!

I tak rozpętała się wojna na zaklęcia. Wiadomo, James i Lily byli w zdecydowanej mniejszości i po chwili leżeli rozłożeni na posadzce. Snape podbiegł do Lily, ale James ostatkiem sił wysyczał „Łapy z daleka od niej”, za co oberwał jakimś zaklęciem. Evans nie zdążyła zobaczyć jakim, zemdlała. Za to James jeszcze patrzył jak ślizgoni odchodzą korytarzem, a z lochów zaczynają wychodzić pary po przyjęciu. Niektórzy ruszyli, żeby im pomóc inni biegli po profesorów. Nieprzytomna Lily i James skończyli oczywiście w skrzydle szpitalnym.

Rozdział XII


Nikt się zbytnio nie cieszył z przyjęcia klubu ślimaka... Nikt z wyjątkiem Jamesa Pottera. Dwa dni minęły zadziwiająco szybko. Lily obudziła się wcześnie i rozmyślała, czy musi iść na to głupie przyjęcie. Może uda, że jest chora?
„To po co w ogóle się zgodziłaś na nie iść?” – usłyszała w głowie
„NIE MIAŁEŚ MI GRZEBAĆ W MYŚLACH!!!” – to Snape, zapomniała o legilimencji
„W twojej głowie nie ma Pottera, czy Blacka, żeby cię obronić, co?”
„Przymknij się i nie grzeb mi w głowie” – powtórzyła
„Będę robić, co mi się podoba, nie kłóćmy się”
„Co?!”
„Dlaczego wolisz Pottera?”
„Nie wolę Pottera, ja go nienawidzę, tak samo jak ciebie”
„Oh, Evans, gniewasz się jeszcze za to jak cię nazwałem? Uwierz mi, nie chciałem...”
„Nazwać mnie szlamą? Severusie, przecież tak nazywasz każdego, kto pochodzi z rodziny mugoli. Czym ja się od nich różnię?”

Lily nie usłyszała odpowiedzi, postanowiła obudzić Dorcas. Za pół godziny miały śniadanie. Opowiedziała jej o rozmowie, jeśli w ogóle można to tak nazwać i poszły na śniadanie. W drzwiach do wielkiej Sali spotkała Jamesa, który kłaniając się przepuścił Lily mówiąc „Damy przodem.”, na co Lily nie zwróciła uwagi. Potem, kiedy tylko zajęła miejsce on usiadł koło niej.

- Może wpadniesz do mnie we wakacje, Evans? – zapytał
- Potter, to, że idę z tobą na to głupie przyjęcie, nie znaczy, że... Oh... Przymknij się Potter. – odpowiedziała Lily i sięgnęła po miskę z sałatką. James ją wyprzedził i już podawał jej miskę
- Proszę bardzo
- Zmieniłam zdanie, nie chce sałatki – James odstawił miskę, a Lily sięgnęła po kiełbaski... to samo
 - Wedle życzenia – powiedział niezrażony Rogacz i podał jej półmisek
- Już nie chce kiełbasek – ta zabawa zaczęła już jej się podobać, zaczęła zmieniać swoje kulinarne upodobania, a James wszystko jej podawał.
- Nie wykorzystywuj biednego Rogacza, Lily – powiedział Syriusz śmiejąc się
- Masz ostatnią szansę... co ci podać? – zapytał zmachany James
- Niech będzie sałatka...  - Potter w końcu podał Lily sałatkę i wszyscy, łącznie z nią zaczęli się śmiać. Zjadła, i zaczęła zbierać się na lekcje. Zatrzymał ją James.
- To jak będzie? Odwiedzisz mnie w wakacje?
- Nie, Potter. – odpowiedziała szorstko i wyszła na lekcje.

Co się z nią stało? Śmiała się z popisów Pottera! Nawet je nakręcała, wymyślając coraz nowsze potrawy do podawania. No nie... poraszka! Na pewno ludzie to zauważyli!
„Podobno go nienawidzisz?” – usłyszała głos Snape’a w głowie.
Rozejrzała się, nie było go. Zignorowała to i poszła prosto na transmutacje.

***

Po lekcjach miała trochę czasu na wyszykowanie się na przyjęcie. Założyła, krótką łososiową sukienkę i buty na lekkim obcasie. Dorcas spięła jej długie rude włosy w dostojny kok. Ona sama też była bardzo ładnie ubrana. Miała na sobie elegancką czarno-białą sukienkę za kolana. Wyglądały po prostu pięknie. Zeszły do pokoju wspólnego, gdzie czekali już na nie Syriusz i James.
- Łał... Wyglądasz pięknie – powiedział Syriusz w stronę Dorcas z uśmiechem i wyprowadził ją z pokoju wspólnego
- Śliczna jesteś, ale dla ciebie to żadna nowość nie? – uśmiechnął się James, chyba nie wiedział co powiedzieć
- Miejmy to już za sobą – bąknęła Lily i poszła obok Jamesa do sali od wielkiej Sali
Rogacz podjął próbę chwycenia jej za rękę.
- Żadnego kontaktu fizycznego Potter. – warknęła – I tak nie wiem, co tutaj robie.
- Jesteś na ekskluzywnym przyjęciu z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, Evans.
- Śmiem wątpić. - Weszli do lochów mijając Dorcas i Syriusza
- Łapa, wiesz już? – zapytał James w stronę przyjaciół
- Spinner's End 31, wiesz, że na tej samej ulicy mieszka Smark?
- Co to ma znaczyć?! – zapytała Lily
- Odwiedzę cię w wakacje, jutro wyjeżdżamy z hogwartu, zapomniałaś?
- Oczywiście, że nie... Dlaczego powiedziałaś mu gdzie mieszkam? – mruknęła w stronę Dorcas
- No wiesz, myślałam, że miło będzie jak cię ktoś odwiedzi. – odpowiedziała z uśmiechem
- Zdrajczyni...
- Nie czas na kłótnie, pierwsza piosenka właśnie się zaczęła! Czy mogę panią prosić? – ogłosił James i nie czekając na odpowiedź pociągnął Lily na parkiet.

***

James nie odpuścił jej nawet jednego tańca. Przez cały czas tańczyli robiąc sobie krótkie przerwy na napicie się czegoś. Lily oczywiście protestowała i to wiele razy, ale James nie miał zamiaru jej słuchać. Dorcas i Syriusz byli bardzo szczęśliwi. Tańczyli razem, śmiali się, rozmawiali. Byli dla siebie stworzeni.